* Dziękujemy Wydawnictwu RM za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki.
CZAS NA TERAPIĘDługoterminowa terapia psychodynamicznaJulia – filigranowa brunetka o szczerych niebieskich oczach. Inteligentna, wykształcona, atrakcyjna czterdziestolatka. Gdy przyszła do mnie po raz pierwszy, nie potrzebowałam wiele czasu, by te wszystkie jej atuty dostrzec. Ona niestety ich nie widziała. Kobieta zniewolona była swoimi emocjami: poczucie winy, zazdrość, złość, frustracja kłębiły się w niej i stawały się panami jej życia, a ona niczym niewolnica poddawała się im. Drugim powodem jej niewoli wewnętrznej były wspomnienia. Wracając do przeszłości, sprawiała sobie ból. Nie mogła spać, bo wciąż katowała się myślami, że kiedyś było pięknie, a teraz… Wmawiała sobie wciąż, że zbyt wiele się zmieniło i nic dobrego już w życiu jej nie spotka. Marzyła o tym, czego by pragnęła, ale to tylko ją frustrowało. Wmawiała sobie wciąż, że nic nie umie, jest do niczego, że po urodzeniu dzieci wyszła z pewnego rytmu i nawet na znalezienie pracy nie ma szans. Julia odbyła ze mną podróż w głąb siebie. Przede wszystkim nauczyła się dostrzegać swój potencjał, pokochała siebie, zobaczyła jak marzenia można przebijać w działania, zrozumiała, że nie musi robić pewnych rzeczy wbrew sobie, tylko dlatego, że wypada. Nauczyła się stawiać granice. Dzisiaj pisze do mnie tak:„…Podarowała mi Pani drugie życie…ten etap w moim życiu, który rozpoczął się po wizytach u Pani, jest najlepszym w moim dorosłym życiu… Zaczęłam oddychać, naprawdę oddychać. I mimo, iż wiem, że mam jeszcze wiele do przepracowania, to nic w porównaniu z tamtym smutkiem. Dziękuję za drugą szansę, za to, że ten straszny ucisk w klatce piersiowej zniknął”. Terapia… Jedni czują przed nią lęk, inni patrzą na nią z nadzieją, a dla wielu - jak mówią - była najlepszą inwestycją. Ale terapia to też mnóstwo pytań. Zastanawiamy się nie tylko nad wyborem odpowiedniego psychologa, ale także nad nurtem, w którym specjalista pracuje. Jednym z nich jest długotrwała psychoterapia psychodynamiczna, która nie tylko pomaga zrozumieć głęboko zakorzenione przekonania i motywacje, ale także uczy rozpoznawać i regulować emocje oraz dostrzegać wpływ traumatycznych doświadczeń na teraźniejszość. Przed paroma dniami otrzymałam książkę od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego autorstwa Glena O. Gabbarda pt. „Długoterminowa psychoterapia psychodynamiczna. Wydanie II.” Jest ona fenomenalnym podręcznikiem nie tylko dla osób pracujących w tym nurcie. W sposób jasny i przystępny wyjaśnione są w niej założenia tego podejścia i wytłumaczone podstawowe pojęcia, jak również zaprezentowane kolejne etapy pracy. Dodatkowym atutem są przykłady kliniczne ilustrujące poruszane w podręczniku zagadnienia. Ponadto możemy w niej znaleźć wyniki najnowszych badań klinicznych oraz dowiedzieć się, jakie zmiany zaszły w tym nurcie w ciągu ostatnich lat. Książka stanowi nie tylko zbiór teoretycznej wiedzy, ale również praktyczne wsparcie w pracy z pacjentami. A dodatkowo publikacja odsyła do materiałów wideo, które dają możliwość obserwowania, jak doświadczony terapeuta radzi sobie z najczęstszymi wyzwaniami procesu terapeutycznego. „(…) często nie można w pełni docenić wartości długoterminowej psychoterapii psychodynamicznej, dopóki nie spojrzy się wstecz na ten proces, gdy zbliża się on już do końca. Rozpoczęcie tej formy leczenia onieśmiela i często narusza poczucie bezpieczeństwa pacjenta. Wielu pacjentów jednak czuje intuicyjnie, że krótsze formy terapii nie są w stanie przynieść im odpowiedzi, które pragnęliby uzyskać, i nie dadzą wprawnemu terapeucie wystarczającego czasu, by zdołał ich poznać dogłębnie, tak jak chcieliby zostać poznani. W istocie satysfakcja pacjenta rośnie wraz ze zwiększeniem czasu trwania terapii”* Poniżej przedstawiam błędne przekonania krążące na temat psychoterapii psychodynamiczneji oraz jej podstawowe zasady, które zaczerpnęłam z książki Glena Gabbarda. Błędne przekonania krążące na temat psychoterapii psychodynamicznej: 1. Terapeuta psychodynamiczny głównie milczy. 2. Przełomy w leczeniu następują w dramatycznych, emocjonalnych momentach katharsis, gdy nagle ujawniają się wyparte wspomnienia. 3. Terapia koncentruje się głównie na seksualności pacjenta. 4. Wszystkie reakcje wobec terapeuty stanowią zniekształcenie obecnej sytuacji wynikające z przeszłych relacji. 5. Terapia ciągnie się bez końca i jest nieskuteczna (podobnie jak terapie, którym poddają się bohaterowie filmów Woody Allena). 6. Terapeuta psychodynamiczny jest nieodgadnioną postacią z kamienną twarzą, która nie ujawnia żadnych osobistych reakcji wobec pacjenta. 7. Terapeuta psychodynamiczny nigdy nie wyraża opinii, które zawierają ocenę tego, co mówi pacjent. Założenia psychoterapii psychodynamicznej: 1. Znaczna część życia umysłowego jest nieświadoma. 2. Doświadczenia z dzieciństwa wraz z czynnikami genetycznymi kształtują osobę dorosłą. 3. Przeniesienie pacjenta na terapeutę jest głównym źródłem zrozumienia. 4. Przeciwprzeniesienie terapeuty zapewnia cenne zrozumienie tego, co pacjent wywołuje u innych. 5. Opór pacjenta wobec procesu terapeutycznego jest istotnym przedmiotem zainteresowania terapii. 6. Objawy i zachowania mają wiele funkcji oraz są zdeterminowane przez złożone i często nieświadome siły. 7. Terapeuta psychodynamiczny pomaga pacjentowi osiągnąć poczucie autentyczności i wyjątkowości. * Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Glen O. Gabbarda "Długoterminowa psychoterapia psychodynamiczna", Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego ** Dziękujemy Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. POLECAMY:
POWIĄZANY POST: * Dziękujemy Wydawnictwu Mamania za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki.
BĄDŹ PO SWOJEJ STRONIEEmpatia w stosunku do siebieGdy drzwi jej gabinetu się zamknęły, siedziała, nie mogąc zebrać myśli. Sięgnęła po kubek z herbatą i trzymając go w dłoni, spojrzała ze smutkiem za okno. Przypomniała sobie końcówkę września sprzed siedmiu lat, gdy wyjeżdżała z domu na studia. Pamięta doskonale, jaka wówczas była szczęśliwa i przekonana co do tego, że jest to droga jej marzeń. W zasadzie odkąd pamięta, słyszała od ludzi, że jest osobą empatyczną. Uważała, że to niezwykły dar i przez lata pielęgnowała go w sobie. Gdy ruszała z plecakiem w swoją życiową wędrówkę, była pewna, że to początek niezwykłej przygody. Dzisiaj spoglądając na drzwi, które przed paroma minutami zamknęła za sobą Ola, Ewelina zastanowiła się, czy ta empatia przypadkiem nie stała się pułapką, w którą wpada. Któryś już raz dostrzegła, że nie potrafi zdystansować się do tragedii, z którymi niestety ma do czynienia. Praca psychologa w szkole nie należy do łatwych. Gdzie zatem leży granica zaangażowania, której dla własnego zdrowia nie należy przekraczać? Piotr po powrocie z nocnego dyżuru długo dochodzi do siebie. Przed oczyma ma obrazy, o których szybko chciałby zapomnieć, ale nie potrafi. Analizuje, rozkłada na czynniki pierwsze. Gdyby szybciej przyszło zgłoszenie, gdyby udało się prędzej dotrzeć na miejsce, gdyby… Zastanawia się, co będzie tego ranka przeżywać rodzina zmarłego mężczyzny, czy miał żonę, a może dzieci? W ciągu jednej nocy świat tych ludzi legł w gruzach, stał się tak diametralnie inny od wczorajszego, a on jako ratownik medyczny nie miał mocy sprawczej, aby zatrzymać tego człowieka przy życiu. Piotr kocha swoja pracę, uwielbia pomagać, ale przekleństwem są takie noce jak ta, która minęła, a zostawiła tyle bólu… Czy można się od tego odciąć? Ania zgłasza swój udział do wszelkich działań charytatywnych. Po pracy angażuje się na rzecz dzieci, seniorów, uchodźców. Postrzegana jest jako człowiek o wielkim sercu. Jest wrażliwa na krzywdę, otwarta na czynienie dobra. Dzisiaj wracając z pracy i przysłuchując się rozmowie w autobusie, w której chłopiec był poniżany przez matkę, czuła smutek, złość, współczucie, bezradność. Potem siedząc już w domu na sofie, nie była w stanie skupić się na czytaniu książki, wciąż jej myśli krążyły wokół tego bezbronnego dziecka, któremu nie mogła pomóc. Ania coraz częściej dostrzega, że czuje przemęczenie i widzi w sobie duży poziom frustracji. Empatia… Daniel J. Siegel w książce „Świadomość” napisał, że obejmuje ona co najmniej pięć aspektów takich jak:
Empatia, krótko mówiąc, jest umiejętnością zrozumienia emocji odczuwanych przez innych i patrzenia na świat z ich perspektyw i wykracza poza tylko współczucie i żałowanie innych osób. Odczuwanie cudzego bólu motywuje nas do pomocy, otwiera nas na drugiego człowieka, na jego potrzeby, uczy wrażliwości i wyjścia z własnej perspektywy, łagodzi nasz wewnętrzny dyskomfort związany z patrzeniem na krzywdę drugiego człowieka. I oczywiście, pomagając innym, czujemy się dobrze. Ale… nie do końca wszystko wygląda tak różowo. Osoby empatyczne, niepotrafiące stawiać granicy, a przede wszystkim te, które nie odczuwają empatii w stosunku do samych siebie, stają się wyczerpane współczuciem, szczególnie, gdy ich zawód powoduje, że są ciągle poddane stresowi. „Arthur Zajonc, profesor fizyki kwantowej, który (…) zajmował się empatią i współczuciem w pracy zawodowej praktykujących lekarzy, zauważył (…): <<Z jednej strony mamy chłód, cynizm, dystans wobec pacjentów i cierpiących osób w celu utrzymania równowagi i zdolności do obiektywnej, profesjonalnej oceny sytuacji. Z drugiej strony możemy zaangażować się tak mocno, że prowadzi to do wypalenia, zachowań autodestrukcyjnych i tak dalej. Zwykle poruszamy się pomiędzy tymi dwiema skrajnymi możliwościami… Musi istnieć droga środka, na której empatyczna troska łączy nas z uczuciami innych, ale w sposób umożliwiający nam inteligentną reakcję jako lekarzom, jako troskliwym, przejętym osobom, jako rodzicom, jako przyjaciołom lub towarzyszom życiowym>>”* Znalezienie tej drogi środka nie tylko dotyczy osób zajmujących się zawodowo pomaganiem. Jedną z dróg pomocy sobie jest empatia wobec siebie. Ale wielu z nas ciężko jest zrozumieć, że podobnie jak i inni, my też zasługujemy na zrozumienie i współczucie. Badania pokazują, że osoby empatyczne wobec siebie są lepiej zmotywowane, wytrzymalsze, bardziej twórcze, zadowolone z życia i oczywiście - empatyczne wobec innych. Jak się tej autoempatii nauczyć? Otóż, najważniejsze, by zadać sobie pytanie, dlaczego nie potrafimy zadbać o swoje potrzeby z taką samą troską i uważnością, jak dbamy o innych ludzi. A drugi krok to nauczenie się szacunku wobec siebie i akceptacji, byśmy nie musieli przeglądać się w oczach innych, by czuć się dobrze. Pomocna w tym może stać się książka Daniela Siegela „Świadomość”, będąca przewodnikiem, który pozwoli nam stać się bardziej skupionym i obecnym, a także bardziej energicznym i odpornym emocjonalnie w obliczu stresu i codziennych wyzwań. * Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Daniela J. Siegela "Świadomość", Wydawnictwo Mamania ** Dziękujemy Wydawnictwu Mamania za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. POLECAMY:
NIE TYLKO DLA WRAŻLIWCÓW"Jak zatrzymać huśtawkę nastrojów"Janek wyrósł w rodzinie, gdzie zawsze mógł liczyć na pociechę i wsparcie. Gdy przychodził ze szkoły i mówił, że przegrał w zawodach, jego mama wspierała go, mówiąc coś w stylu: „Jasiu, tak mi przykro. To dla Ciebie duże rozczarowanie, ale jesteśmy dumni z wysiłku, jaki włożyłeś w treningi. Kochamy Cię”. Gdy uzyskiwał najlepsze świadectwo w klasie, także mógł liczyć na docenienie, uznanie i pochwałę. Niezależnie – sukces, czy porażka Janek mógł liczyć na miłość i bezwarunkową troskę. W rodzinie Heli nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się. Janek i Hela poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Janek zarzuca Heli, że ona już go nie kocha. Hela zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Janek nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Heli różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt? Przyjrzyjmy się drugiej parze: Judyta i Jakub. Jakub uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Judyta uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jakub jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Judyta jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. „Nasz repertuar taktyk konfliktowych jest pochodną naszego wychowania i od tej reguły nie ma wyjątków. Jesteśmy istotami ludzkimi z historią, a nie robotami wyprodukowanymi w fabryce (...) Konflikty w związkach są nieuchronne i nie do uniknięcia. Superwrażliwcy często silnie reagują na takie sytuacje, a spory uruchamiają ich maszynerię emocjonalną, napędzając łańcuch emocji i impulsów do działania. Aby spowolnić ten proces i dać sobie czas na zbadanie wartości i wybór odpowiedniego zachowania, wsłuchaj się w swój wewnętrzny głos. Co mówi ci o konflikcie i jak twoja rodzina radziła sobie z podobnymi sytuacjami(co przecież jest częścią twojej historii uczenia się)?"* W rewelacyjnej książce, skierowanej nie tylko dla wrażliwców „Jak zatrzymać huśtawkę nastrojów?" (premiera już dziś!) znalazłam opis najczęściej stosowanych taktyk prowadzenia konfliktu, z których moim zdaniem „korzystają” nie tylko superwrażliwcy, gdy zostają zranieni. „Niektóre z nich zapewne znasz lepiej niż inne, choć możliwe, że korzystałeś ze wszystkich w różnych okresach swojego życia.”* Oto one: Walący jak młot: żądanie i grożenie. W tym przypadku wykorzystanie tępej siły wiąże się z wygłaszaniem dosadnych gróźb, żądań lub nieuzasadnionych próśb. Czasami można je wykrzykiwać, innym razem cedzić spokojnym głosem. Szybki jak błyskawica: obwinianie Taktyka obwiniania lub oskarżania polega na zrzucaniu na innych ludzi odpowiedzialności za odczuwane nieprzyjemne emocje, przykre doznania, a nawet własne działania. Logiczny jak komputer: uzasadnianie Wykorzystywanie trybu uzasadnienia do prowadzenia konfliktów polega na wymienianiu wszystkich powodów, wyjaśnień lub uzasadnień, które wewnętrzny głos podsuwa w czasie dyskusji. Co z tego wynika? Nie słyszysz drugiej osoby, a twoje zachowanie nie pomaga w budowaniu relacji. Ostry jak nóż: krytykowanie Krytykowanie drugiej osoby jest jednym z najbardziej szkodliwych zachowań w związku. Kiedy czujemy się zdenerwowani i wchodzimy w tryb „nożownika”, nasz wewnętrzny głos nie odróżnia osoby od zachowania i dlatego atakuje jej cechę charakteru, a nie konkretne zachowanie. Delikatny jak piórko: uspokajanie Czując się winnym i nie wiedząc, jak się zachować, uznajemy, że w danej chwili jedynym sposobem na poradzenie sobie z konfliktem jest przejście w tryb uspakajania partnera i rezygnacji ze swoich potrzeb. Zimny jak lód: odsuwanie się Wejście w ten tryb to emocjonalne i fizyczne odłączenie od drugiej osoby. Niby jesteś przy niej i ją słyszysz, ale zamknąłeś się emocjonalnie i nic się nie przebija przez wzniesione przez ciebie mury. Stajesz się osobą zimną jak lód. Dokładny jak kalkulator: porównywanie Potraktowanie trybu porównywania jako taktyki przyjętej na pełen emocji konflikt polega na porównywaniu i ocenianiu zachowań partnera tak, jakbyś grał wet za wet. Spójrzmy teraz na nasze własne związki, małżeństwa, czy nasze konflikty i problemy nie wynikają głównie ze sprzecznych oczekiwań co do pełnionych ról i kolidujących ze sobą scenariuszy rozwiązywania problemów? Jak myślisz, jakie oczekiwania ma Twój mąż, czy żona (może potrzebuje na każdym kroku pochwały i docenienia? Oczekuje żony – strażniczki ogniska domowego)? Co wyniósł z domu? A jak lubi rozwiązywać konflikty, czy może lubi zamknąć się sam w pokoju i nie odzywać („ucieczka”) a Ty lubisz „walkę”, wykrzyczeć swoje racje? Warto zatrzymać się i zastanowić nad problemami w relacjach. Niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów. S. R. Covey powiedział, kiedyś, że miłość może przejść w przystosowanie się, później w tolerowanie drugiej osoby, a w końcu zmieni się we wrogość. To swego rodzaju „równia pochyła”. Dlatego warto sobie to wszystko uświadomić, aby ją zastopować: przystosowanie – tolerowanie – wrogość – rozwód, by mogła zacząć wracać miłość, choć czasami to bardzo długa droga. Ale gwarantuję, że z książką "Jak zatrzymać huśtawkę nastrojów" będzie łatwiejsza :) Znajdziecie tam, nie tylko wskazówki dotyczące relacji, ale również konkretne narzędzia i strategie działania w obliczu różnych życiowych wyzwań. Dzięki jej lekturze, nasze życie może stać się spokojniejsze i mamy szansę na odnalezienie jego sensu. * Fragmenty i cytaty pochodzą z książki P. Z. Ona "Jak zatrzymać huśtawkę nastrojów", Wydawnictwo RM ** Dziękujemy Wydawnictwu RM za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. POLECAMY:
KAŻDY MA WYBÓRWpływ innych ludzi na nasze szczęścieTego dnia Ewa padała z nóg. Przekroczyła próg domu. Zrobiła sobie filiżankę gorącej kawy. Usiadła i zaczęła wracać myślami do swoich lat studenckich. Boże, drogi! Ileż to już czasu upłynęło? Ile w jej życiu się wydarzyło dobrego i złego. Ale nie o tym teraz chciała myśleć. Przed oczami miała Marię. Maria, Marysia… Kobieta, która przewijała się przez życie Ewy od dwudziestu lat. Poznała ją podczas studiów. Była ciocią jej koleżanki z roku. I pomimo różnicy wieku, pomimo upływu lat, pomimo tego, iż wiele znajomości gdzieś po drodze rozpadało się, ta jedna z niewielu przetrwała. Co prawda widywały się sporadycznie, ale z większą lub mniejszą częstotliwością rozmawiały przez telefon. Ewa siedząc w fotelu i popijając ulubione cappuccino znalazła niespodziewanie odpowiedź na pojawiające się często pytanie dotyczące trwałości tej znajomości.
Rano wychodząc z poczty, gdzie odbierała list polecony natknęła się na Magdę. Dziesięć lat młodsza siostra jej przyjaciółki. Zgrabna, ładna, modnie ubrana, opalona. Ale coś psuło ten obraz. Chwila rozmowy wystarczyła, by zorientować się, co stanowiło rysę na tym pozornie ładnym obrazku. Magda z miną „zbitego psa” w ciągu chwili rozmowy poskarżyła się na swój los. Jest zmęczona, bo dzieci, praca, mąż wyjeżdżający w delegacje. Stwierdziła, że nic jej się już nie chce i ma już wszystkiego serdecznie dość. Po tym przelotnym spotkaniu Ewa czuła się, jakby ktoś nałożył na jej ramiona ciężarki. Boże, ile goryczy było w tej młodej, ślicznej dziewczynie. Biegnąc do pracy zastanawiała się, gdzie tkwi problem? Jest zdrowa, ma kochającego męża, śliczne dzieci, pracę, pieniądze. Niczego im przecież nie brakuje. A może… Może właśnie ten brak problemów jest powodem jej frustracji? Po pracy Ewa chciała zrobić drobne zakupy. Nie spieszyła się. W domu czekał jedynie kot. Dzieci na obozie sportowym, a mąż… odszedł z młodszą. Przechodząc powoli pomiędzy półkami poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. To był Tomek. Pięć lat temu zdiagnozowali u niego nowotwór. Operacja, chemia. Wydawało się, że wszystko będzie już dobrze. Ale niestety… Tomek wyznał, że nastąpił nawrót i lekarze rozłożyli ręce. Nie są już w stanie pomóc. Guz nieoperacyjny. Ewę przeszedł dreszcz. Słuchała, ale nogi się pod nią uginały. Starała się zrobić dobra minę, pocieszać. Ale Tomek tego nie oczekiwał. Szybko zmienił temat. Pytał o dzieci Ewy, o jej rodziców. Uśmiech, szczery uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jak to możliwe? Chyba wyczuł, że Ewa odczuwa pewien dysonans pomiędzy tym, co słyszy, a tym, co widzi. Dlatego patrząc jej głęboko w oczy, ze szczerością dziecka powiedział: „Wiesz, zaczynam doceniać rzeczy małe i cieszyć się tym, na co wcześniej nie zwracałem uwagi. Mówię Ci Ewa, nie przejmuj się drobiazgami". W oczach Tomka było tyle ciepła, tyle spokoju. Boże, skąd on czerpie tę siłę? To pytanie kołatało w głowie Ewy w drodze do domu. Gdy usiadło wieczorem w fotelu, przed oczami stanęła jej Maria. Dołączyła do galerii spotkanych tego dnia osób. Ten dzień, te rozmowy, jak się okazało miały przynieść odpowiedź na pytanie, dotyczące trwałości znajomości z Marią. Nieraz myślała, że to inteligencja, mądrość życiowa, poczucie humoru były magnesem przyciągającym? Ale dzisiaj zaczęła układać pewne elementy układanki w jedną całość. Przypomniała sobie, że parę tygodni wcześniej Maria zadzwoniła i wyznała, że nie jest w stanie zrozumieć postawy wielu osób. Wokół sami frustraci. Złość, niezadowolenie, gorycz… Rozsiewają wokół siebie aurę niezadowolenia. Powiedziała, że ucieka od takich ludzi, bo nie chce się taką stać. Wyznała Ewie, że jest jedną z nielicznych osób, z którymi utrzymuje kontakt, bo dzięki rozmowom z nią zaraża się pozytywną energią i naładowuje swoje akumulatory. Wówczas Ewa nie przywiązała większej wagi do tych sów. Teraz one brzmiały w sposób szczególny. Trzy tygodnie temu Maria dowiedziała się, że jej ukochany mąż ma nowotwór złośliwy. Ewę zaskoczyło jej podejście do tej tragedii. Nie było żalu do Pana Boga, pretensji do świata. Maria przekazując tę smutną informację, powiedziała, że stoi przed nią wyzwanie, musi wspierać męża, gdyż wyruszają wspólnie na wojnę i trzeba walczyć, by wygrać. Ewa przypominając sobie tę rozmowę - w kontekście dzisiejszych przypadkowych spotkań - zrozumiała, jaka siła trzyma ją przy Marysi. Zrozumiała, że w życiu człowiek spotyka wielu malkontentów, którzy wokół siebie rozsiewają pretensje do całego świata. Ci ludzie nie są szczęśliwi i unieszczęśliwiają innych swoim podejściem do życia. Ewa, która zawsze uważała, że do szczęścia człowiekowi potrzebne jest tylko zdrowie, oczywiście to fizyczne, zmieniła zdanie. Zrozumiała, że tak samo ważny jak zdrowie fizyczne, jest zdrowy duch. Maria, Tomek to osoby, które pomimo ciężaru, miały w sobie radość. One wiedziały, że należy otaczać się ludźmi, którzy pokazują nam jasne strony, nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach. W życiu bowiem niezwykle ważne jest, jakimi ludźmi jesteśmy otoczeni. Badania prowadzone przez 20 lat w Framingham Heart Study, udowodniły, że osoby, które otoczone są szczęśliwymi ludźmi, same mają większe szanse na bycie szczęśliwymi. Wybór należy do nas :) *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. STAŁAM SIĘ NIEPOTRZEBNĄ RZECZĄAutorytet. Manipulacja. Atrakcyjność fizyczna.Miasto z marzeń i ona – młoda, zdolna lekarka, która trafiła na staż do tutejszego szpitala. To jak sen. Każdy dzień przynosi Izie coraz więcej wrażeń. Kraków, praca, o jakiej marzyła, codzienne wyzwania, niezwykli ludzie i on… Iza należała do tych kobiet, dla których dążenie do celu było niezwykle istotne. Dobra uczennica, a przy tym niezwykle błyskotliwa, inteligentna, rzutka dziewczyna. Koleżanki w szkole, a potem na studiach spoglądały na nią z zazdrością. Miała wszystko, o czym inne mogły tylko marzyć. Nie było mężczyzny, który przeszedłby obok niej obojętnie. Zdawała sobie z tego sprawę, ale w żaden sposób nie zmieniało jej to jako człowieka. Być może jej bardzo racjonalne podejście do życia i stawianie wykształcenia na pierwszym planie, a życia rodzinnego na drugim, powodowało, że w oczach kolegów jej akcje tym bardziej szły w górę. Iza była otwarta, życzliwa, rozmowna, ale niedostępna dla mężczyzn. W Krakowie nastąpiło „trzęsienie ziemi”. Tak Iza to określała. Elektryzujący głos, przenikliwe spojrzenie. Nie poznawała siebie. Dostrzegała, jak reaguje na przelotne spojrzenia ordynatora, na przypadkowe dotknięcia dłoni. Inteligentny, tajemniczy, przystojny, nienagannie ubrany. Człowiek z klasą. Nie umiała sobie odpowiedzieć, czy to siła autorytetu, czy potrzeba oparcia, której na pewno zabrakło jej po stracie ukochanego ojca, czy czar tych orzechowych oczu. Próbowała, pomimo, iż serce mówiło co innego, stawiać opór. „Będą plotki - stażystka i ordynator. Przecież to banalna historia.” Tego nie było jej potrzeba. Ale im bardziej, wbrew sobie była niedostępna, tym bardziej on pragnął ją zdobyć. Tak, zdobyć - jak później się okazało, o zdobycie Izy tylko chodziło. Nie była pierwsza i najprawdopodobniej nie ostatnia. Ona zaufała i w końcu pomimo wielu wątpliwości postanowiła dopuścić do głosu uczucia. Pokochała bez granic. Tak jakby na tę miłość czekała latami. Znalazła w ramionach Zbyszka to wszystko, czego potrzebowała. Zdała sobie sprawę z wielu tłumionych potrzeb - przede wszystkim z tak ważnej potrzeby bliskości. Energia rozpierała ją całą. Była naprawdę szczęśliwa. Być może to szczęście nie pozwoliło jej dostrzec pierwszych symptomów wskazujących na wycofywanie się ze związku tego, z którym zaczęła wiązać przyszłość, tego, który pół roku wcześniej zrobiłby wszystko, by jemu zaufała i dała szansę. „Byłaś dla mnie wyzwaniem. Byłaś niedostępna, piękna, pociągająca. Zrobiłbym wszystko, by Cię rozkochać. Po prostu moja męska ambicja kazała mi Ciebie zdobyć.” Te słowa i wiele innych przeczytała Iza, ocierając łzy. W pewnym momencie zaczęło do niej docierać, że z każdym dniem Zbyszek oddalał się, a potem wręcz odpychał ją, jakby chciał wyrzucić ze swojego życia, jak niepotrzebną rzecz. To historia jest jedną z wielu, jakie pisze życie. Człowiek manipulujący drugim człowiekiem. Bawiący się czyimiś uczuciami. Wykorzystujący zarówno swój autorytet, który działa cuda, o czym jeszcze na naszym blogu będziemy pisały, ale i wykorzystujący swoja atrakcyjność fizyczną. Wiele badań pokazuje, jaką rolę odgrywa wygląd. Bardzo silny i wyraźny jest związek pomiędzy atrakcyjnością fizyczną a lubieniem – osoby atrakcyjne łatwo zyskują sympatię. Niezwykle często faworyzujemy osoby atrakcyjne, atrakcyjność fizyczna wpływa na nasze decyzje, ocenę, zmienia nasze postawy. Elliot Aronson mówi nawet, iż nasza percepcja wzrokowa wywiera niezwykły wpływ na nasze uczucia i zachowania. I używa do zobrazowania dosadnego sformułowania, że jesteśmy niewolnikami naszych oczu. Skoro ktoś jest przystojny, według nas jest też dobry, wrażliwy, opiekuńczy. Niestety jest grupa osób atrakcyjnych fizycznie, którym brak poczucia własnej wartości i które wykorzystują swoje zewnętrzne atuty do dowartościowywania swojego „chorego” ego. To ludzie podobni do Zbyszka - raniący i krzywdzący innych. Ślepota spowodowana efektem aureoli, o którym już pisałyśmy w poście „Piękną być?”powoduje, że wiele osób, podobnie jak Iza, nie dostrzega ich wyrafinowanej gry. Wielu przystojnych mężczyzn, ale i piękne kobiety, które nie lubią siebie, wykorzystują innych, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, dla osiągnięcia swojego celu, którym jest budowanie poczucia własnej wartości, w którą nie potrafią uwierzyć. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|