NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁKAAkceptacja, poczucie wartościDroga Julio, pamiętasz swoje osiemnaste urodziny? Byłaś młoda, śliczna, otoczona grupą oddanych przyjaciół, otwarta na ludzi i z nadzieją patrząca w swoją przyszłość. Świat stał przed Tobą otworem. Widziałaś, że byłaś wyjątkowa. Słyszałaś na każdym kroku, że do osób z takim potencjałem należy przyszłość. Zdawałaś sobie sprawę, jak dużo otrzymałaś od losu, ale sama też robiłaś wiele, by inwestować w siebie i swoje życie. Czy los z Ciebie zakpił? Ale dlaczego miałby to robić? Przecież jak mało kto miałaś w sobie olbrzymią pokorę. Nie trzeba było dawać Ci pstryczka w nos, abyś doceniła to, co miałaś. Nie byłaś osobą rozpychającą się łokciami… Byłaś wdzięczna za to, co otrzymałaś i umiałaś dawać z siebie tyle, na ile było Cię stać. Mogłabyś być dzisiaj w innym miejscu i czerpać z życia pełnymi garściami. Ale stało się inaczej…. Wiem, wiem, powiedziałabyś, że wszystkiemu winne były Twoje wybory i trochę niesprzyjających okoliczności. Wiem, że Ty nigdy nie obarczasz innych winą za swoje potknięcie i popełnione błędy… Julia uniosła głowę znad kartki, na której pisała list kierowany do siebie w imieniu swojej przyjaciółki. To zadanie, które otrzymała od swojego psychologa, który pomaga jej odnaleźć siebie, zaopiekować się sobą i stać się dla siebie kimś kochającym, wspierającym, otaczającym troską i czułością. Julia podeszła do stołu, aby napić się wody i spojrzała przez szparę w drzwiach na dwie blond czuprynki śpiących chłopców. To właśnie oni byli motorem jej działania. To oni powodowali, że chciało jej się rano wstawać z łóżka i czasami pomimo braku sił iść naprzód. Łatwo nie było. I dlatego w końcu postanowiła zawalczyć o siebie. Życie wielu z nas to materiał na książkę albo na scenariusz filmu. Prowadzi nas czasami drogami, których nie przewidziałybyśmy, mając naście lat. Niekiedy zaskakuje nas w nieoczekiwany sposób i obdarza tym, czego nawet byśmy sobie nie wyśniły w najwspanialszych snach, ale czasem doświadcza, mniej lub bardziej boleśnie, odbierając radość i chęć życia. Czujemy się jak na froncie, na którym walczymy o najbliższych, o zdrowie, o byt, ale w tej walce niekiedy zapominamy o kimś, kto powinien być dla nas najbliższy – o sobie. Co zrobić, by dać sobie to, na co każda z nas zasługuje, co sprawi, że odzyskamy radość i chęć do życia? Z pomocą przychodzi Jessica Sanders w książce „ME TIME. Zaopiekuj się sobą i zostań swoją najlepszą przyjaciółką”, której mamy przyjemność być patronem medialnym :) Według niej opieka nad sobą jest nie tylko przyjemnością, ale i koniecznością. Autorka zabiera swoje czytelniczki w podróż ku odkrywaniu na nowo siebie i swoich potrzeb. Namawia nas przede wszystkim do wsłuchiwania się w głos naszego ciała, umysłu i serca. Pokazuje, że self – care, czyli dbanie o siebie to opieka nad sobą w wymiarze fizycznym, duchowym, psychicznym oraz inwestowanie w przyszłą siebie. Jej zdaniem zaangażowanie w opiekę nad sobą sprawi, że nasze życie stanie się szczęśliwsze. Z niezwykłego, nie tylko ze względu na treść, ale i formę poradnika wyciągnęłam wiele wskazówek, między innymi:
* Cytat i fragmenty pochodzą z książki "ME TIME" J. Sanders, Wydawnictwo Publicat, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
DLACZEGO TAK TO WYGLĄDA?Wpływ schematów na relacje z ludźmiPaweł i Marta. Młodzi, inteligentni, wykształceni i atrakcyjni. Obydwoje otoczeni grupą znajomych, przyjaciół, a tak bardzo samotni. Poznałam ich na mojej drodze zawodowej, natomiast oni nigdy się spotkali, choć tak wiele ich łączy, przede wszystkim nieumiejętność nawiązywania bliskich relacji emocjonalnych i wchodzenie w związki. Marta jest uroczą, piękną kobietą. Ukończyła architekturę. Praca, pasja, głowa pełna pomysłów, przelotni mężczyźni. Ona jedna wie, że prześladuje ją czas dzieciństwa, który pozostawił ślad w jej psychice, jak mówi: „na całe życie”. Wchodząc w relacje z mężczyznami zachowuje się nie jak dojrzała trzydziestolatka, lecz jak siedemnastoletnia dziewczynka. O swoim ostatnim związku mówi tak: „wszystkiego w życiu właściwie dowiedziałam się od Kuby - mojego ostatniego mężczyzny. Analizowaliśmy moje porażki, cieszyliśmy się z sukcesów, przytulał, gotował, kochał. Wszystko to, czego nie dała mi rodzina, dał mi on, ale nie pisał się na taką rolę. Ja zadurzałam się w innych facetach, więc się rozstaliśmy w końcu. Ale nawet jest mi z tym OK, bo tak jakoś prościej. Będę tęsknić za tym, co miałam z nim, bo jest mega mądry i znajduje rozwiązania na wszystko i zawsze mogłam się do niego zwrócić, na niego liczyć. Poza tym on pokazał mi, że jestem szczęśliwa, a tego smaku się nie zapomina. Przy nim piękniałam i promieniałam. Wytrzymał ze mną dużo. Oj... dawałam, mu czasem popalić. Ale nie chciał być tatusiem i nie ma co się dziwić.” Paweł w momencie, gdy zorientował się, że należałoby podejmować męskie decyzje wycofywał się rakiem. Prawnik z doktoratem, dorosły metrykalne, a zachowanie i emocje dziecka. Czterdziestoletni mężczyzna w spodniach na szelkach, wieczny chłopiec. Marta szukała miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo, iż było jej z nimi dobrze, zdradzała ich. Oni mieli pełnić w jej życiu rolę ojca, którego nie miała, a ona wchodziła w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki. Paweł wciąż uzależniony od matki, której nienawidził. Bojący się wejść w relacje z kobietami, niedojrzały i nieodpowiedzialny. Dlaczego tak wygląda ich obecne życie? Marta tłumaczy swoją postawę przekleństwem braku miłości i akceptacji. Opowiada o rozstroju nerwowym, które komplikuje zdolności poznawcze i koncentrację uwagi oraz spokój wewnętrzny. Wspomina czas nauki w szkole, gdy była najlepszą, niesprawiającą problemów uczennicą, pomimo, iż jej życie rozsypywało się na najdrobniejsze kawałeczki. Mówi, że była to ucieczka w naukę. Jej siostry wpadły w depresję i nie chodziły do szkoły. Dla Marty szkoła i nauka były jedyną rozrywką. W domu nie miała co robić, a wszystko wokół bardzo ją ciekawiło. I to wyszło jej na dobre, gdyby nie blizny… Paweł w pewnym momencie pękł. Wykrzyczał to, co chciałby powiedzieć matce. Miał do niej pretensje, żal, mówił nawet o nienawiści, ale z drugiej strony tłumił te uczucia w sobie, bo nie wypada, nie wolno. To przecież matka. Dobrze jednak widział, że relacja między matką a nim była dziwna. Nigdy nie odczuł z jej strony miłości, akceptacji. Traktowała go jak rywala. Ona nie była, jak nazwaliby twórcy Analizy Transakcyjnej, osobą dorosłą, ani rodzicem, ona pomimo swoich 30,40,50, potem 60 lat wciąż była emocjonalnym dzieckiem. W takiej relacji matka – syn trudno stać się mężczyzną. Jeżeli nie będzie nam dane być dziećmi, jeżeli nie doświadczymy bezwarunkowej miłości, akceptacji, wsparcia wówczas, gdy tego potrzebujemy, w wieku dojrzałym będziemy infantylni. Mężczyzna nie będzie w stanie zapewnić oparcia kobiecie. Będzie szukał silnych kobiet, gdyż będzie poszukiwał w kobietach matki, ale w pewnym momencie będzie się z tego związku wycofywał. Marta pamięta odejście ojca. To było jak trzęsienie ziem. Ktoś, kto miał zapewniać poczcie bezpieczeństwa, odszedł. I nie chodziło tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne. Jak wiadomo dziecko czuje się psychicznie bezpieczne, gdy jest kochane, gdy wie gdzie jest jego miejsce, gdy czuje, że jest tam chciane i bardzo ważne dla swoich rodziców. Dziecku, którego ojciec porzuca, wali się jego świat. Bardzo ważna potrzeba – potrzeba bezpieczeństwa w tym momencie nie może być zaspokojona. O ile część osób dorosłych potrafi poradzić sobie z niezaspokojonymi potrzebami, z niemożnością zrealizowania celu, do którego dążyło, o tyle dziecko nie jest w stanie sobie dać rady z tą sytuacja. U dziecka rodzi się lęk i napięcie. Lęk, którego istotą jest ciągłe oczekiwanie na coś strasznego, bo skoro odszedł ojciec, który miał być ostoją, to w każdej chwili coś jeszcze może się wydarzyć i ten lęk wzmaga napięcie. Z kolei wzrastające napięcie potęguje lęk i tak nakręca się nerwicowe błędne koło. Ten mechanizm ma naturalną tendencje do utrwalania i pogłębiania się. Dochodzi u dziecka do powstania zachowań nerwicowych. Dziecko budzi się w nocy, trzęsą mu się ręce, zapiera mu dech w piersiach, wszystkiego się boi, itd. Jeśli odchodzi najbliższa osoba, człowiek, który miał dawać miłość, akceptację to znaczy - w odczuciach dziecka - odrzuca mnie, bo nie zasługuję na miłość. Skoro najbliższa osoba nie kocha, widocznie nie jestem wart tej miłości. Jestem złe, beznadziejne, do niczego się nie nadaję. Życie dziecka traci sens. Prowadzi to do rozwoju depresji. Dziecko jest smutne, nic je nie cieszy, nie potrafi się na niczym skoncentrować, bardzo nisko ocenia siebie i swoje możliwości, traci apetyt albo wręcz przeciwnie je, żeby zapomnieć. Widzi siebie jako nieudolne, bezwartościowe, ma powracające poczucie winy. Paweł zrozumiał, że ma prawo do złości, nienawiści, żalu... Zrozumienie całej trudnej sytuacji, dało mu poczucie wielkiej ulgi. Dotarło do niego, że w rodzinie, poprzez rodziców w dziecku tworzą się podstawy psychiki, zręby osobowości. To rodzice są pierwszymi ludźmi, którzy mają najbardziej istotny wkład w budowę i rozwój całego bogactwa życia emocjonalnego. Od nich dziecko odbiera pierwsze gesty i zachowania, które powinny być wyrazem miłości, radości i dumy. Zrozumiał, iż to nie w nim jest problem, że jego zachowanie jest tylko konsekwencją tego, co wydarzyło się przed laty. Odejście ojca wywiera nieodwracalny wpływ na dziewczynki. Może taka sytuacja potoczyć się inaczej, o ile matka zadba o zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, a w życiu dziewczynki pojawi się mężczyzna, który nie tylko będzie wzorem odpowiedzialności, ale zaspokoi choć w części jej potrzebę uznania i wartości. Taką osobą mogą być dziadkowie, starsi bracia, nauczyciele, trenerzy. Mówi się, że silny ojciec to silne córki. Ta relacja pomiędzy ojcem a dziewczynką ma wpływ na poczucie wartości w późniejszych latach kobiety, która z niej wyrośnie. Zdrowa relacja pomiędzy matką a synem powoduje, że będzie on silnym mężczyzną szanującym kobiety i gotowym wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ważne, by rodzice o tym pamiętali. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
CIĘŻKI DZIEŃJak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć?„Wielu z nas wpada w obsesję na punkcie środków, a kompletnie zapomina o tym najważniejszym celu końcowym, który powinien być motywacją do podejmowania wszystkich wysiłków, mianowicie o dobrym życiu... Po co poświęcać zdrowie psychiczne i fizyczne na coś, co nie zbliża cię do najważniejszego celu, a może wręcz od niego oddala?”* To był ciężki tydzień. Jestem wykończona. Głowa boli mnie jakby przejechał po niej czołg. Życie udowodniło nie po raz pierwszy, że nie ma w nim nic stałego… Pamiętam doskonale dzień, w którym przyjechałam do miasta, będącego moim celem już w czasach, gdy chodziłam do szkoły podstawowej. Wychowałam się na wsi w kochającej się i wspaniałej rodzinie, ale mającej wieczne problemy finansowe. Już jako dziecko obserwowałam, że rodzice ledwie wiążą koniec z końcem. Gromadka dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, różne problemy rodzinne - to wszystko sprawiło, że nie było lekko. Oglądając w mediach życie ludzi w dużych miastach, zapragnęłam żyć tak jak oni. Nauka stała się dla mnie nie tylko ucieczką od prozy codziennego dnia, ale i drogą prowadzącą do celu. Miałam swoją wizję i każdy dzień przybliżał mnie do jej zrealizowania, a ja budowałam w myślach moje szczęście. Byłam wówczas zdeterminowana, ale nie wiedziałam jeszcze, że to określenie nie zawsze ma pozytywne konotacje. Szczególnie w odniesieniu do kobiet. Po maturze ruszyłam w wielki świat. Tak, Trójmiasto było wielkim wyzwaniem. Stojąc na peronie w Gdańsku Głównym, nie mogłam uwierzyć, że zaczynam nowy rozdział, którego od lat wyczekiwałam. Czekały na mnie wymarzone studia, praca i życie na własny rachunek. Pragnęłam pokazać samej sobie, że wszystko w życiu jest możliwe, jeżeli tylko tego pragniemy. Jaka była cena moich marzeń, ja sama tylko wiem. Odkąd pamiętam, ludzie odbierali mnie jako osobę niezwykle zdyscyplinowaną, pracowitą, na której zawsze można polegać. Wielokrotnie słyszałam: „Nadia, mało jest osób tak odpowiedzialnych, mających profesjonalne podejście do życia tak jak ty”. Nie ukrywam, że byłam z tego dumna. Budowało to moje zadowolenie z siebie. Stawiałam sobie wysoko poprzeczkę, coraz wyżej. Ale to powodowało, że byłam coraz bardziej przepracowana, wyczerpana, zestresowana, przytłoczona, a chciałam więcej, szybciej, skuteczniej. Dzisiaj wiem, że pogoń za szczęściem kosztowała mnie bardzo dużo i zastanowić się muszę, czy było warto. Pytanie to zadaję sobie od miesiąca, od dnia, w którym obudziłam się z niedowierzaniem w szpitalnej sali. Czas poprzedzający ten dzień to ciągła pogoń, to wypruwanie sobie żył. To było bardzo kosztowne, wymagało wysiłku, ciężkiej pracy i ciągłej walki. Walki, która trwała od 20 lat. Czy wielu z nas nie jest podobnych do Nadii? „Zdecydowanie zbyt wielu z nas wpadło w pułapkę kultu wydajności. Jesteśmy zdeterminowani, ale już dawno zapomnieliśmy, dokąd zmierzamy. Każdy dzień oceniamy na podstawie swojej skuteczności, a nie satysfakcji. Jesteśmy jak mechanicy składający samochód z najwyższej klasy części i skupiający się wyłącznie na znalezieniu najlepszych elementów, a nie na tym, by wszystkie części do siebie pasowały i dobrze działały po złożeniu. W rezultacie samochód z trudem zapala i ciągle gaśnie. Czym jest kult wydajności? Jego wyznawcy żarliwie wierzą w wartość ciągłej aktywności, a także w poszukiwanie najbardziej efektywnego sposobu na wykonanie niemal każdej z nich. W związku z tym są nieustannie zajęci i żywią nadzieję, że dzięki swoim wysiłkom oszczędzają czas oraz poprawiają jakość swojego życia. Są jednak w błędzie. Uważają, że są wydajni, a tak naprawdę marnują czas. Wydajność jest iluzją.” * Celeste Headlee - w książce "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć zwraca uwagę między innymi na organizację naszego czasu pracy. Uważa, że przez ponad dwa stulecia próbowano zrobić z ludzkich ciał i umysłów maszyny, które konstruowano, podobne nawet do komputerów. Zapomniano niestety, że człowiek nie jest maszyną, a nawet ona nie może pracować nieustannie. My – ludzie, jak napisała, „potrzebujemy regularnych przerw. Nasz mózg jest zdolny do niesamowitych osiągnięć, jeśli zapewnimy mu dobre warunki do funkcjonowania. (…) Coraz wyraźniej widać, że idealny harmonogram powinien zakładać krótkie okresy czasu w ogromnym skupieniu na zmianę z regularnymi przerwami. Badania potwierdzają, że jeśli przepracujesz nieprzerwanie 50-57 minut, a potem pozwolisz sobie na krótką przerwę, zrobisz znacznie więcej. Ponieważ stosowanie takiego rozkładu zwiększa prawdopodobieństwo uaktywnienia wykonawczej części mózgu, może się też okazać, że będziesz pracować wnikliwiej i kreatywniej. Na podstawie doświadczeń ustalono, że człowiek potrafi się skoncentrować średnio przez niespełna godzinę, ale pamiętaj, że jesteś jednostką, a nie średnią. Możliwe, że twój idealny stan skupienia jest bliższy 40 albo 60 minutom. Musisz to sprawdzić sam.”* Nadia funkcjonowała wbrew tej zasadzie. Wielu z nas również pracuje na pełnych obrotach, nie marnując, jak twierdzi, czasu na przerwy. A „regularne przerwy są tak ważne, że decyzji o nich nie można pozostawić przypadkowi czy własnym zachciankom.”* Odpoczynek należy planować tak jak planujemy spotkania biznesowe, zajęcia sportowe, spotkania towarzyskie. Celeste Headlee pisze o dwóch rodzajach odpoczynku: czasie wolnym i relaksie. Czas wolny „to minuty lub godziny pomiędzy wykonywaną przez nas pracą. Są one nierozerwalnie z nią związane i mają ładować nasze akumulatory, abyśmy mogli wypoczęci wrócić do obowiązków. Natomiast relaks jest czymś, co należy wyraźnie od zajęć zawodowych oddzielić. Powinien być nieskażony pracą, co oznacza, że nie sprawdzasz wtedy maili, nie odbierasz telefonów służbowych ani nie martwisz się o to, jak sposób spędzania czasu wpłynie na twoją sytuację zawodową. Celem relaksu nie jest doskonaleniem się w pracy, lecz rozkoszowaniem się życiem, na które tak ciężko pracujesz.”* Myślę, że wielu z nas popełnia błąd polegający na niemarnowaniu czasu. Osoby te działają jakby przebiegali każdego dnia maraton. Nie myślą o relaksie, bo ich głównym celem jest praca. A czy przypadkiem nie zagubili się w tym biegu, czy nie jest tak, że zapomnieli, jakie są najważniejsze wartości życia, a co jest tylko środkiem mającym na celu je zaspokoić. Dbając o rodzinę, o poczucie bezpieczeństwa, chcąc być szczęśliwymi - pracują. I to oczywiście ma sens. Ale nagle zatracają się w pracy, gdyż to ona staje się celem samym w sobie i odciąga od rodziny, powoduje utratę poczucia bezpieczeństwa, bo grunt zaczyna im się usuwać spod nóg. Podobnie jak Nadia tracą zdrowie, czasami rozpada się ich małżeństwo, dzieci schodzą na manowce. O szczęściu trudno w takim momencie mówić. Praca, która miała być środkiem prowadzącym do celu, staje się celem, który odbiera im to, co najcenniejsze. A przecież prawie wszystko uzależnione jest od nas i od właściwego zarządzania sobą w czasie, od właściwego balansowania. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Celeste Headlee „Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć" Wyd. BUCHMAN, 2020 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
BŁĘDNE KOŁOJak pokonać lęk? Monika z zazdrością spogląda na znajomych tworzących wieloletnie związki. Zakochane koleżanki z ekscytacją opowiadające o planach na przyszłość, pary spoglądające na siebie z miłością i trzymające się za ręce w parkach powodują, że tęskni za tym, czego jej brakuje. Ale czy nie jest tak, że ten brak jest na własne życzenie? Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest atrakcyjna pod wieloma względami, przyciąga wielu mężczyzn, ale robi wszystko, aby ich do siebie zrazić. Gdy znajomości zaczynają przeradzać się w bliższe związki, ona wycofuje się rakiem. Łukasz nie raz przygotowywał się do wakacji życia. Mieszkanie ze schorowanym ojcem spowodowało, że stał się przemęczony, zestresowany, brakowała mu sił i chęci na cokolwiek. Gdy tylko ktoś wychodził z inicjatywą wspólnej podróży, cieszył się jak dziecko. Perfekcyjnie planował wszystko, dbał o każdy szczegół. Ale po raz kolejny już tuż przed wyprawą wydarza się coś… co krzyżuje jego plany. I są to rzeczy od niego niezależne. Tak jakby coś wymykało się spod jego kontroli. Sabina drży przed każdym publicznym wystąpieniem. Gdy ma wypowiedzieć się na forum, przeżywa katusze: pocą jej się dłonie, ma ściśnięte gardło, serce bije jej mocno, ma problemy z oddychaniem. Zdaje sobie sprawę, iż pomimo tego, że jej wiedza jest o wiele większa niż innych, nie potrafi tego, co wie właściwie zaprezentować. Zarówno Monika, Łukasz, jak i Sabina czują się bezsilni wobec tego, co się z nimi działo. Lęk wymknął się im spod kontroli, obezwładnił ich, odebrał możliwość racjonalnego myślenia. Lęk, którego istotą było świadome oczekiwanie, że zaraz stanie się coś złego, wzmagał w nich napięcie. Monika boi się bliskich relacji, Łukasz pozostawienia ojca pod opieką innej osoby, Sabina oceny otoczenia. To wzrastające napięcie potęguje w nich lęk i tak nakręca się „nerwicowe błędne koło”. Najczęściej reakcja lękowa jest spowodowana zagrożeniem płynącym z wnętrza człowieka. Zagrażające mogą być własne myśli, emocje, wyobrażenia. Często samo wyobrażenie sytuacji lękowej jest cięższe dla danej osoby niż znalezienie się w niej. Edmund J. Bourne - autor książki „Lęk i fobia” napisał, że „łatwiej nam będzie zrozumieć istotę lęku, jeśli zastanowimy się, czym lęk jest, a czym nie jest. Na przykład pod wieloma względami lęk różni się od strachu. Kiedy odczuwasz strach, jest on zazwyczaj skierowany na jakiś konkretny zewnętrzny przedmiot lub sytuację. Zdarzenie, którego się boisz, mieści się zazwyczaj w granicach możliwości. Możesz się bać, że nie dotrzymasz terminu, oblejesz egzamin, nie będziesz mógł zapłacić rachunków lub zostaniesz odrzucony przez kogoś, na kim ci zależy. Strach może iść w parze z nagłym przypływem adrenaliny, myślami o grożącym niebezpieczeństwie i pragnieniem ucieczki. Kiedy natomiast doświadczasz lęku, często nie potrafisz określić, co jest jego przedmiotem. Lęk jest skierowany bardziej do wewnątrz niż na zewnątrz. Wydaje się, że jest to reakcja na niejasne, odległe, a nawet nierozpoznane zagrożenie. Możesz się lękać <<utraty kontroli>>; nad sobą lub jakąś sytuacją albo też możesz odczuwać niejasny lęk przed tym, że <<stanie się coś złego>>.” Przyczyn zachowań lękowych jest wiele. Między innymi są to czynniki działające w długim czasie, predysponujące. Należą do nich między innymi: dziedziczność, czynniki związane z okresem dzieciństwa i skumulowany stres. Najczęściej niewłaściwe postawy rodziców i brak poczucia bezpieczeństwa w okresie wczesnych lat życia powodują, że dziecko czuje się bezwartościowe, ma powracające poczucie winy, nie daje sobie prawa do przeżywania różnych stanów emocjonalnych. Monice po odejściu ojca zawalił się świat. Wówczas zrozumiała, że osoby, które się kocha mogą w jednej chwili nas opuścić. Łukasz podczas terapii uświadomił sobie, że alkoholizm ojca, brak poczucia stabilności wpłynął na jego obecne zachowanie - silną potrzebę sprawowania kontroli, panowania nad swoim życiem. Sabina z trudem dostrzegła, że jej lęki mają swój początek w nadmiernie krytycznych postawach rodziców, którzy stawiali jej bardzo wysoko poprzeczkę. Lęk w przypadku Moniki, Łukasza i Sabiny wymykał się spod ich kontroli, obezwładniał, odbierał możliwość racjonalnego myślenia. Z roku na rok coraz więcej osób odczuwa trudny do pokonania lęk. Boją się nie tylko sytuacji, osób, zadań, ale często sami nie wiedzą czego. Lęk ogarnia coraz więcej dziedzin naszego życia i skłania do nieprzemyślanych zachowań. Ludzie będący w sidłach lęku, bardzo często zachowują się w sposób nieracjonalny i nieprzewidywalny, gdyż odbiera on im zdolność rozumienia tego, co się aktualnie dzieje oraz przewidywania skutków własnego zachowania, zniekształca rzeczywistość, jest silnym, bardzo wyczerpującym przeżyciem emocjonalnym. Książek poświęconych temu problemowi jest wiele. Natomiast jedną z wartościowszych jest moim zdaniem poradnik Edmunda Bourne’a „Lęk i fobia” zawierający nie tylko merytoryczną wiedzę, ale także cały wachlarz strategii niezbędnych do pokonywania problemów z lękiem. Zgromadzone w niej precyzyjne wskazówki i arkusze ćwiczeń mogą stać się pomocne zarówno dla terapeutów, jak i osób, które chcą się uwolnić od lęku, napadów paniki i fobii. Poniżej przedstawimy afirmacje przeciwlękowe zaczerpnięte z książki Edmunda J. Bourne’a: Do pobrania i wydrukowania:
*Fragmenty pochodzą z książki Edmunda J. Bourne'a "Lęk i fobia" **Post powstał przy współpracy z Wydawnictwem Uniwersytetu Jagiellońskiego POLECAMY:
FALA WSPOMNIEŃBorderlinePłaczące za ścianą dziecko wyrwało Nelę ze wspomnień. Nie potrafiła przestać myśleć o Indze. Chodziły razem do liceum, a potem ich drogi rozeszły się, choć wiele o niej słyszała. Ludzie uwielbiają mówić o innych, szczególnie gdy te historie niosą ze sobą nutkę sensacji. Dlatego Inga stała się bohaterką krążących po Poznaniu ploteczek. Szkoda tylko, że nikt nie umiał jej pomóc. Nela pamięta jak po wakacjach, gdy rozpoczynały trzecią klasę, Inga wróciła o 15 kilogramów lżejsza. Potem sukcesywnie nikła w oczach. Tłumaczyła to stresem, atmosferą w domu, miłością. Koleżanki natomiast domyślały się, że to efekt drakońskiej diety. Próbowały rozmawiać z wychowawczynią, gdyż widziały, że koleżanka potrzebuje pomocy, ale nie udało się… Już wówczas widziały, że Inga stała się labilna** emocjonalnie. Często wpadała w złość, nie kontrolowała emocji. Z drugiej strony była niezwykle ciepłą i dobrą osobą. Gotowa wiele zrobić bezinteresownie dla drugiego człowieka, co nie było częstym zjawiskiem. „Pogranicze. Co nam to mówi? Z czym się kojarzy? Czy możemy być w dwóch miejscach jednocześnie? Fizycznie można po prostu stanąć na samej granicy np. państw. A mentalnie? Czy można sobie choćby wyobrazić te wahania, ten lęk przed spadnięciem z krawędzi na jedną ze stron? Bo która miałaby być lepsza? Spokojniejsza? Bardziej ustabilizowana? A teraz pomyślmy o człowieku, takim jak my, który każdej sekundy każdego dnia żyje na takim właśnie pograniczu. W wiecznym wahaniu. Góra – dół. Góra – dół. Radość – smutek – wściekłość – depresja – obojętność. Wszystko naraz i wszystko po kolei. Pogranicze, a ściślej — krawędź.”* Istnym trzęsieniem ziemi było wyjście na jaw faktu, iż Inga się samookalecza. To było po zerwaniu z Jędrkiem, jej ówczesnym chłopakiem. Miłość, jak każda Ingi, nie trwała długo. Na początku był szał, opowiadała koleżankom, jaki cudowny, wspaniały, niezastąpiony. Widziały na korytarzach, z jaką miłością patrzy mu w oczy. W ogień by za nim wskoczyła. Ale nie trwało to długo. Nagle, jak za sprawą nagłego uderzenia pioruna, jej postawa zmieniała się. Ten, który był wielbiony, został zmieszany z błotem. Wszem i wobec opowiadała, jaki z niego drań i łajdak. Po krótkim czasie na lekcji wychowania fizycznego zauważyły, że na rękach Ingi są ślady okaleczania się. Gdy ten fakt wyszedł na jaw, zaangażowany został w szkole psycholog, były pogadanki dla wszystkich klas, natomiast Inga została ze swoim problemem sama. Czy coś można było wówczas zrobić, aby poza procedurami, które szkoła wypełniła wzorowo, pomóc konkretnie tej potrzebującej dziewczynie? Postać Ingi zacierała się w pamięci Neli wraz z upływem miesięcy i lat. Dopiero spotkanie przywołało falę wspomnień. Nela przypomniała sobie, jak świętowali pięciolecie matury. Wówczas Inga nie przyszła. Ktoś opowiadał, że wyjechała z Poznania. Podobno wyszła za mąż, ale wkrótce się rozwiodła. Padały złośliwe komentarze: zakupoholiczka, zgubił ją alkohol, wariatka. Nela dopiero dzisiaj z ust Ingi usłyszała, że podczas dziesięciu lat była w trzech związkach małżeńskich „Chyba za bardzo kochałam” – wyznała. „Jeśli wyobrazisz sobie człowieka balansującego na linie nad przepaścią, bez odpowiedniego sprzętu, równoważnika, butów i bez koncentracji i skupienia na zadaniu, wiedzącego, że utrzymanie się na linie wymaga od niego OGROMU ciężkiej pracy, a bardziej prawdopodobne jest to, że jednak w którąś stronę się przechyli i runie w dół, to tak mniej więcej można opisać BPD (ang. Borderline personality disorder — zaburzenie osobowości z pogranicza). Mówi się o niej jako o typie osobowości lub zaburzeniu osobowości typu borderline. Dlaczego? Przyczyn może być kilka, ale ta, która najbardziej do mnie trafia, mówi o tym, że zaburzenie osobowości (w przeciwieństwie do np. depresji czy zaburzeń lękowych) nie może zostać wyleczone w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zaburzenie osobowości to coś, z czym żyjemy na co dzień i jedynie dobra terapia jest w stanie poprawić nam jakość tego życia i nauczyć nas nowych schematów funkcjonowania. A zatem jest to coś, z czym będziemy się borykać do końca życia, co oznacza, że mimo wszystko jest to nie tylko zaburzenie, ale i nasza osobowość jako taka. Co oczywiście absolutnie nie oznacza, że musimy żyć pod dyktando tego, co nam nie służy i nas krzywdzi.”* Życie z osobami z osobowością borderline jak Ingi to życie na huśtawce. Początki są zwykle dla partnera cudowne, gdyż jest idealizowany, ubóstwiany, adorowany. Zakochana kobieta chłonie każde jego słowo, pokazując zachwyt i uwielbienie. Emocje są bardzo intensywne. Ale tak jak mocno „kocha”, tak mocno zaczyna w jednej chwili nienawidzić i to z błahych powodów. Osoby z zaburzeniami borderlaine mają niezwykle silny lęk przed odrzuceniem. Z tego powodu drobnostka może spowodować zachwianie ich poczucia bezpieczeństwa. Może to być spojrzenie na inną kobietę, podsłuchana rozmowa telefoniczna. Oni nie chcą wyjaśnień. Jest awantura, skrajnie impulsywne zachowanie i bańka mydlana pęka. Wśród dominujących cech osób z borderline wymienia się niestabilność i chaos. Cierpiący na to zaburzenie jest niestabilny emocjonalnie, impulsywny, ma niejasny lub zaburzony obraz samego siebie, problemy z kontrolowaniem gniewu i silne uczucie odrzucenia/opuszczenia. Osoby te wchodząc w związki, idealizują partnerów. Mówi się, że zachowują się tak, jakby chciały się z nim zlać w jedność, ale jednocześnie boją się, że ten ktoś je pochłonie. Życie z taką osobą nie jest łatwe, natomiast możliwa jest pomoc takiej osobie. Wymaga to jednak wsparcia osób bliskich. A życie niestety pokazuje, że jesteśmy z drugim człowiekiem, gdy jest dobrze, a gdy pojawiają się problemy, udajemy, że ich nie zauważamy. *Cytat i fragmenty pochodzą z książki "BORDERLINE, czyli jedną nogą nad przepaścią" M. Kotlarek, Wydawnictwo Sensus, 2021 ** labilna-chwiejna, niestabilna ***Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
NIECHCIANA ZNAJOMOŚĆToksyczne związkiMijały tygodnie, a ona wciąż nie umiała powrócić na normalności. Nie umiała skupić się na pracy, na projektach, którym poświęcała czas i serce, w które angażowała się bez reszty. W kółko czytała treść maili, które rozpoczęły tę niespodziewaną, niechcianą, a wnoszącą tyle emocji znajomość. Tak – wszystko, co nas łączy jest naprawdę ekscytujące, no i nie jest proste. Nie powielę Twojego wywodu i nie napiszę "może”. Zacznę od wielkich liter zdanie: Należy poczekać, pozwolić się temu potoczyć, bo nic przecież nie dzieje się przez przypadek. Rozumiem, że boisz się mi zaufać i nie będę Cię do tego namawiał, gonił i popędzał. Czas pokaże, że można, ale to musi nastąpić samo, nic na siłę bo wszystko można by zepsuć… Po śmierci Pawła nie szukała miłości. On był jej pierwszą i jedyną, najwspanialszą, jaka może się zdarzyć. Gdy wreszcie po trzech latach zaczęła uczyć się życia, nowego życia, pojawił się on. Broniła się jak mogła. Nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce tego, który przecież nie mógł być zastąpiony. Nie jestem nieuczciwym wyrachowanym egoistą. Może jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który tęskni za czymś, czego nigdy nie doznał? Jednak nie potrafię sprecyzować - czego. Cieszę się, że jesteśmy od początku szczerzy i że umiemy o pewnych sprawach mówić… Zaufała, a może tęskniła za ciepłem, bliskością, może potrzebowała oparcia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. To był piękny czas, w którym wreszcie zaczęła się uśmiechać i patrzeć w przyszłość. Dzisiejsze urodziny wyobrażała sobie od paru tygodni. Co prawda dostrzegała, że Grzegorz nie jest tym, który ją zdobywał kilka miesięcy temu, ale tłumaczyła go wciąż przed samą sobą. Dzwonek do drzwi spowodował szybsze bicie serca. Widok kuriera z bukietem czerwonych róż potraktowała jako początek świętowania. Od razu zauważyła śnieżnobiałą kopertę kontrastująca z czerwienią róż. W jej wyobraźni kryła niespodziankę, której tak bardzo pragnęła… Nie chciała otwierać jej w pośpiechu. Wykąpała się, przygotowała ulubioną kawę i drżącymi z podekscytowania dłońmi zaczęła sprawdzać, co kryła zawartość… Wybacz. Nie mogę, nie chcę tego dalej kontynuować. Tak będzie lepiej dla nas. Nie mogła uwierzyć. Może to jakiś żart. Łzy napłynęły jej do oczu. Wzrokiem zaczęła przebiegać po linijkach tekstu, szukając słów wyjaśniających, że to żart… Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Chciałem pisać, ale tylko kiedy miałem na to ochotę, chciałem spotykać się, ale tylko wtedy kiedy miałbym na to czas. Tak wiem, że to egoizm, ale powiedziałem Ci kiedyś, że zdaję sobie sprawę, że jestem egoistą. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja ustalam warunki. Więc kiedy nie piszę przez tydzień, i kiedy nie spotykamy się przez dwa tygodnie, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. Więc kiedy zauważyłem, że taki układ Ci nie odpowiada, próbowałem Ci to delikatnie powiedzieć. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o nas, zaczęło być to dla mnie nie do wytrzymania. Zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać Ci sygnały że, chyba nie ma to sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta. Już wówczas wiedziałem, że jeśli nie przerwę tego, jeśli nie skończę – zrobię Ci wielką krzywdę, domyślałem się, że z twojej strony zaczęły się krystalizować jakieś uczucia, a to znaczyłoby, że ta znajomość nie jest już tak prosta i nieskomplikowana jak do tej pory. Jednak jak pisałem i mówiłem, nie chcę Cię oszukiwać, nie chcę robić Ci nadziei i być może postępuję zbyt drastycznie, ale nie widzę innego wyjścia. Historia Poli to historia wielu kobiet, których życie przeplatają radości i cierpienia, miłość i lęk, zaufanie i rozczarowanie, ból i tęsknota. Życie, w którym dokonujemy czasami niewłaściwych wyborów, popełniamy błędy wynikające z obdarzania ludzi zbyt dużym zaufaniem, a może patrzeniem na innych przez pryzmat swojej uczciwości. Zrozpaczona, zawiedziona, rozczarowana dziewczyna miała dwa wyjścia, wyciągnąć lekcję z trudnego związku i z podniesioną głową ruszyć dalej w życie, albo rozpamiętywać popełniony błąd. Przecież mogłam się nie oprzeć, nie musiałam rzucać się w ramiona tego człowieka. Dlaczego podjęłam tak głupią decyzję? – te pytania powracały jak bumerang do Poli każdego dnia. I w tym miejscu można by było odpowiedzieć dziewczynie słowami Pani Kasi Miller pochodzącymi z książki, w której to sama autorka opowiada:<< Jeśli ktoś mnie pyta: „Czy ja mam się związać z tym facetem, czy nie, bo nie chciałabym popełnić błędu”, odpowiadam: „Nie ma szansy, ponieważ to, co bierzesz w tej chwili pod uwagę, to jest tylko kawałeczek czegoś, co widzisz. Na to, co się będzie działo pomiędzy Tobą a tym człowiekiem, nie wpływa tylko to, co jest w nim i w Tobie teraz, ale cały świat, mnóstwo rzeczy może się zdarzyć>>. Pola nie mogła wielu rzeczy przewidzieć, ale od niej zależało, jaką drogę wybierze po odejściu Grzegorza. Od nas bowiem zależy, co wybieramy. Fragment pochodzi z książki Katarzyny Miller, Dariusaz Janiszewskiego "Życie od A do Z". Wydawnictwo Zwierciadło Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
MILION KAWAŁECZKÓWDemony przeszłościNigdy nie zapomnę tego widoku. Dokładnie pamiętam jak Twoja postać oddalała się i zniknęła za zakrętem, a ja stałam przy oknie, przyciskając policzek do zimnej szyby. Moje serce rozpadało się na milion kawałeczków. Dzisiaj już wiem, że czułam bezradność, smutek i rozpacz. Wówczas nie umiałam nazwać swoich uczuć. Wiem też, że nie miałam siły na złość i bunt. Wiedziałam, że zostaję sama na poligonie, a Ty-mój starszy brat, ale przede wszystkim moje oparcie, ten, który dawał poczucie bezpieczeństwa - opuszczasz mnie, wyjeżdżając na studia, by uciec z domu, który był dla nas piekłem. „Każdy z nas ma w sobie własny mentalny świat, który z czasem zacząłem traktować jak wewnętrzne morze. To niezwykle różnorodne miejsce, pełne myśli i odczuć, wspomnień i marzeń, nadziei oraz życzeń. Przetaczają się przez nie burze, kiedy doświadczamy ciemnej strony tych wszystkich cudownych wrażeń i myśli: lęku, smutku, strachu, jak również żalu i przerażenia.”* Dzisiaj Malwina często wraca do tego obrazu. Patrząc w okno, pamięta siebie i swój strach. Wyjazd starszego o dziesięć lat brata na studia był jednym z najboleśniejszych doświadczeń w jej życiu. Tylko dzięki Staszkowi czuła się bezpieczniej w domu, w którym alkoholizm ojca i depresja matki powodowały, że żyło się w nim jak na grzęzawisku. To on - w tych codziennych bojach - najlepiej ją potrafił zrozumieć, bo wraz z nią przechodził przez los zgotowany im przez rodziców. „Gdy mroczne głębiny wewnętrznego morza zdają się nas wciągać, odnosimy wrażenie, że toniemy. Kto z nas nie czuł się przytłoczony tego rodzaju doznaniami?”* Każdy wyjazd Staszka na wycieczki szkolne i wakacje przeżywała dotkliwie. Czuła wówczas, że przychodzi zagrażająca jej fala. To właśnie podczas wycieczki Staszka miało miejsce zdarzenie, którego nie zapomni do końca życia. Do dzisiejszego dnia słyszy płacz maleńkiej Emilki - swojej kilkumiesięcznej siostrzyczki, z którą została sama na parę godzin, które dla niej trwały wieczność. Ma ciarki na ciele, gdy przypomina sobie jak płacz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej intensywny, wręcz nie do zniesienia. Nie miała wówczas pojęcia, co może zrobić, bo trudno, by pięcioletnia dziewczynka mogła wiedzieć, jak poradzić sobie z niemowlakiem, podczas gdy beztroscy i nieodpowiedzialni rodzice topili swój smutek w alkoholu. Oni topili swój smutek w alkoholu, a ona zaczynała tonąć w mrocznych głębinach wewnętrznego morza. Gdy dzisiaj Malwina wraca do tamtych chwil, rozumie skąd biorą się jej lęki i różne utrudniające zachowania w stosunku do innych ludzi. Są sytuacje, w których czuje się jak w potrzasku. I pomimo swojej dojrzałości, inteligencji i przedsiębiorczości przygniata ją uczucie bezradności. Czuje się jak w matni, jak w labiryncie, z którego nie ma wyjścia i szans na ucieczkę. Malwina wie, że w relacjach popełnia jeszcze wiele błędów będących brzemieniem przeszłości. Ale podejmuje walkę, w której jest szansa na uwolnienie się od schematów, które utrudniają jej korzystanie w pełni z życia. Wielu z nas, nie tylko tych zmierzających się z demonami przeszłości, odczuwa działanie zalewających fal, które powodują strach, czasem przerażenie, a nawet niemożność złapania oddechu. Wiecie, o jakich momentach myślę? „Czasami są przelotne i spowodowane kiepskim dniem w pracy, kłótnią z ukochaną osobą, napadem zdenerwowania przed zbliżającym się egzaminem lub prezentacją, której mamy dokonać, albo dniem bądź dwoma chandry o bliżej nieokreślonym podłożu.”* Czy jesteśmy w stanie wyłączyć „indywidualny autopilot zakorzenionych zachowań i zwyczajowych reakcji”*? Jako psycholog wiem, że tak 😊 Wiem na przykładzie wielu osób, które poznałam na mojej drodze zawodowej, które swój bagaż doświadczeń, traumy z przeszłości, ból i niemoc przekłuwały w niewyobrażalną wręcz siłę i odmieniały swoje życie. Natomiast każdy z Was może przekonać się sam, że zmiana jakości naszego życia, naszego stosunku do samego siebie i innych jest możliwa. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki D.J. Siegel "Psychowzroczność", Mamania, 2021 ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POZORNA UCIECZKAZespół stresu pourazowego, rany z przeszłości"Kiedy myślę o tobie i o tym, jak funkcjonujesz na co dzień, w mojej głowie pojawia się jeden obraz: fascynujące, doskonałe życie, w którym nic nie jest pozostawione przypadkowi. Wewnętrzne życie rozłożone na czynniki pierwsze i dogłębnie przeanalizowane. Wróćmy do analogii z domem – chcę posunąć się w niej jeszcze dalej. Gdybyś była owym domem, cechowałyby cię smukłe i symetryczne linie i wielkie okna od podłogi po sufi z widokiem na równie nieskazitelny krajobraz. Miałabyś starannie rozplanowane pomieszczenia z drogimi meblami – szklanymi stołami, wielkimi lustrami z ciepłym oświetleniem, miękkimi, skórzanymi fotelami i niewysiedzianymi, białymi sofami. Poza tym byłoby w nim pusto. Ale pod domem, gdzie fundamenty powinny spoczywać na nieprzeniknionej skale, panuje wielka, czarna przestrzeń. Dom wzniesiony jest na kruchych kamieniach, a głęboko pod światem, w którym udajesz, że żyjesz, znajduje się inny świat. Mroczny.”* Czy życie wielu z nas nie przypomina takiego domu - podziwianego przez osoby odwiedzające go, które mogą ogrzać się dzięki ciepłu kominka, posilić się przy zastawionym stole i zaznać w tym bezpiecznym miejscu błogiego spokoju? Ale mało kto z gości ma świadomość kryjących się nim tajemnic, mroków, które są pozostałością minionych dni, a czasami nawet lat. Tak się już bowiem dzieje, że w psychice człowieka są zaszyfrowane zapisy historii, często przykrych zdarzeń, o których chciałoby się zapomnieć. Upycha się tam bolesne doświadczenia, które z różnych powodów dają o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie i ciężko je zignorować. Są one jak rany, które pozostawiły po sobie trwały ślad w postaci blizny. Niekiedy te ślady są bardzo głębokie i pomimo, iż nie są widoczne gołym okiem, są bardzo kłopotliwe. Osoby, które doświadczyły traumatycznego zdarzenia – czyli sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia bądź były jego świadkiem - doznały przeszywającej bezradności, bezsilności i często uległy silnemu urazowi psychicznemu. Na takie nagłe sytuacje przecież nikt z nas nie może się przygotować. A potem… Potem próbujemy przed nimi uciec. Ale czy jest to możliwe...? Z reguły pozostają z nami te przeżycia w postaci zespołu stresu pourazowego i dopadają nas jako tak zwane „flashbacki” czyli obrazy, których nie umiemy wykasować z naszej pamięci. Czasami są to natrętne myśli, a niekiedy koszmary senne. Jesteśmy pobudzeni psychofizjologicznie, drażliwi, mamy napady złości lub agresji, problemy z koncentracją, jesteśmy wrażliwi na bodźce i emocje lub przeciwnie, odznaczamy się chłodem emocjonalnym w kontaktach interpersonalnych, poczuciem bycia pustym w środku. Jakiekolwiek skojarzania, które przypominają traumatyczne zdarzenia wywołują w nas gwałtowne relacje lękowe. Mamy potrzebę unikania wszystkiego, co przypomina nam zdarzenia, które doprowadziły do urazu psychicznego. Chcielibyśmy uciec, ale czy się da? „Biegniesz, szybciej niż kiedykolwiek dotąd, i nawet teraz wiesz, że będziesz tak uciekać do końca życia. Będziesz uciekać, bo nie masz świadomości, że jedyną drogą prowadzącą do wolności jest zaprzestanie tej ucieczki.”* Ślad urazu psychicznego niestety pozostaje na długie lata, czasami trzeba z nim żyć do końca życia. Ci, którzy próbowali uciec i wymazać z pamięci to, co chciałby się za wszelką cenę zapomnieć, wiedzą, że ekstremalne doświadczenia, które stały się ich udziałem, nie zostały bez śladu i spowodowały, że stali się innymi ludźmi. Życie pokazuje, że ucieczka jest bardzo często sukcesem, który jest tylko pozorny, gdyż wymazane zdarzenia wracają ze zdwojoną siłą w postaci odroczonego zespołu pourazowego. Co możemy w takim razie zrobić, by dalej żyć? W leczeniu zespołu stresu pourazowego potrzebna jest pomoc specjalisty. Z reguły stosuje się psychoterapię poznawczo-behawioralną, która polega na oswajaniu wraz z pacjentem traumatycznych sytuacji i zinterpretowaniu ich na nowo. Stosuje się też czasami terapię ekspozycyjną, w której przywołuje się traumatyczne zdarzenia w celu redukcji lęku. Terapia przeprowadzona przez właściwą osobę z reguły prowadzi do sukcesu. „To zawsze niezwykłe, kiedy klient trafi a na terapię w odpowiednim momencie, do odpowiedniego terapeuty, a tak właśnie było w naszym przypadku. Warstwy uwarunkowań, traumy, głęboko zakorzenionego bólu i nieprawdy odpadają, ujawniając pod spodem wrażliwą, ale bardzo silną osobę. Oglądanie tego i branie w tym udziału jest naprawdę wyjątkowym doświadczeniem (…) Dokładam wszelkich starań, żeby być bardzo spokojną i wyważoną w rozmowach z klientami. Zależy mi przede wszystkim na przewidywalności i transparentności. Oni zawsze znajdą u mnie te same herbaty, ułożone w dokładnie taki sam sposób. Zawsze zobaczą, że piję wodę, nic więcej. Poza tym staram się zwykle zakładać podobne ubrania i czesać włosy w zbliżony sposób, z wysoko upiętym kucykiem i lekko pofalowanymi końcówkami. Ładnie, ale profesjonalnie. Jestem lustrem, a nie osobą, która w nie patrzy, i na tym trzeba się skoncentrować.”* Lustrem dla bohaterki thrillera psychologicznego ”Idealna terapeutka” stała się Kristina - osoba będąca profesjonalistką w swoim zawodzie. To spotkanie pacjentki i terapeutki przemieniło życie tych dwóch kobiet. Odkryło to, co schowane było bardzo głęboko. * Fragmenty pochodzą z książki Alex Dahl "Idealna terapeutka", Wydawnictwo Filia, 2022 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|