JAK POWSTAĆ?Cebulowa teoria szczęścia prof. Janusza CzapińskiegoNajpierw okradli im dom, nowy, piękny, jeszcze nie zdążyli się wprowadzić. Hania chwilę rozpaczała, ale już niedługo potem była znowu szczęśliwa. Po pół roku mąż miał wypadek samochodowy, wyglądało groźnie, ale po kilku miesiącach w szpitalu i późniejszej rehabilitacji zaczął wracać do zdrowia. I Hania po kryzysie - podniosła się. Znowu była szczęśliwa. Wydawało się, że już więcej nieszczęść nie może ich spotkać, że wyczerpali swój limit. Czasami jednak los sprawia niespodzianki. W tym samym roku mama Hani zachorowała na raka i zmarła. Hania była z nią związana, bardzo ją kochała. Strata była dla niej ogromna. Żałoba wielka. Trwało to tym razem dłużej, ale po roku, czy może dwóch – Hania znowu była tak samo szczęśliwa jak wcześniej. Prawdziwa „wańka-wstańka”.
Znacie takich ludzi? Takich, którzy potrafią podnieść się po najcięższych doświadczeniach? A takich, którzy żyją jak „pączek w maśle”, niczego im nie brakuje, mówimy czasami, że „życie mają usłane różami”, a ciągle jacyś skwaszeni, niezadowoleni, marudzący, mało szczęśliwi? Może pamiętacie ich z naszego postu „Wybór należy do Ciebie”? Dlaczego tak się dzieje? Sprawę wyjaśni nam cebula, a dokładnie cebulowa teoria szczęścia prof. Janusza Czapińskiego – psychologa społecznego, który od dziesięcioleci zajmuje się tematyką szczęścia oraz prowadzi Diagnozę Społeczną Polaków. Maksymalnie upraszczając teorię Pana Profesora, szczęście – podobnie jak cebula – składa się z kilku warstw:
POLECAMY:
ŻYCIOWA PUŁAPKA"Zatroszcz się o wewnętrzne dziecko i odkryj swój potencjał""Wewnętrzne dziecko popycha nas, dorosłych, do kreatywności, do odnowienia. Utwierdza nas w przekonaniu, by nigdy nie rezygnować z bycia młodym. Dzięki wewnętrznemu dziecku nigdy nie przestaniemy mieć nadziei. Wewnętrzne dziecko cieszy się drobiazgami, lubi dobrą zabawę, jest zaciekawione światem i pełne ekscytacji. Patrzenie na świat oczami dorosłych jest konieczne, ale malowanie go przy użyciu kolorów widzianych przez nasze wewnętrzne dziecko jest niesamowite."* Przez całe życie patrzyłam na siebie krytycznie i zwykle oczami innych ludzi. Chciałam sprostać oczekiwaniom otoczenia, a nie zwracałam uwagi na własne potrzeby. Wciąż starałam się sobie i innym udowadniać, że zasługuję na akceptację, na miłość, na uznanie. Z zewnątrz wyglądałam na osobę pewną siebie, świetnie dającą sobie radę z różnymi sytuacjami trudnymi, których nie szczędziło mi życie. Ale tylko ja sama wiedziałam, że jest to maska, pod którą ukrywałam siebie - osobę smutną, zalęknioną, pełną obaw i niepokoju. Pomimo sukcesów, które osiągałam, miałam poczucie, że nie potrafię się z niczego cieszyć. Nic nie sprawiało mi satysfakcji, wciąż miałam do siebie wieczne pretensje. Inni widzieli we mnie kobietę sukcesu, atrakcyjną, modnie ubraną, mającą nie tylko przystojnego męża i cudowne dzieci, ale i świetną pozycję zawodową. Można by było zapytać: Ala! Czegóż chcieć więcej? A ja wiedziałam, że nie jestem szczęśliwa. Dostrzegałam, że nie umiem przyjmować miłości, nie wierzę w to, że inni mnie szanują i akceptują, ale i miałam wielki problem z okazywaniem uczuć. Nie umiałam wyrażać miłości, nawet w stosunku do osób najbliższych. Czułam, że jestem oziębła, zazdrościłam koleżankom, które przytulały swoje dzieci i robiły to po prostu tak naturalnie. A ja nawet nie umiałam spędzać z nimi czasu, słuchać ich, nie mówiąc o dawaniu im wsparcia i akceptacji. Takich osób jak Ala jest wiele. Osób, które niosą pomimo upływu wielu lat rany z dzieciństwa i nie uświadamiają sobie, że ich stosunek do samego siebie i relacje z innymi ludźmi są uwarunkowane przeżyciami z pierwszych miesięcy i lat życia, że ich zachowanie jest często kierowane przez wewnętrzne dziecko będące sumą wielu doświadczeń - zarówno tych pozytywnych, ale i negatywnych, które odcisnęły piętno na ich życiu, a które są wynikiem relacji z osobami bliskimi i ważnymi. "Skutki niezrealizowanych potrzeb dziecka, które w życiu dorosłym generują problemy, Jeffrey E. Young nazywa życiową pułapką."* Według niego "Brak realizacji potrzeb psychicznych dziecka ma wpływ na prawidłowy rozwój jego osobowości (nawet przy założeniu, że potrzeby biologiczne są spełniane we właściwy sposób)."* Ala podczas spotkań z psychologiem uzmysłowiła sobie, że w jej pozornie normalnie funkcjonującym domu nie dostała tego, co potrzebuje każde dziecko. Rodzice robiący kariery, alkoholizm ojca, depresja matki - to wszystko spowodowało, że nie miała zaspokojonych potrzeb psychicznych i emocjonalnych i to pozostawiło ślad w jej psychice. Z jednej strony życie na grzęzawisku, brak poczucia bezpieczeństwa, a z drugiej chłód ze strony wiecznie krytykujących i nie umiejących docenić żadnych jej sukcesów rodziców, którzy mieli tylko wielkie oczekiwania, a nie dawali z siebie tego, czego potrzebuje dziecko. Doskonale pamięta, że nie mogła być sobą, nie mogła wyrażać siebie, nie czuła się swobodnie i naturalnie, wiecznie musiała stawać na palcach, by sprostać oczekiwaniom, musiała bacznie pilnować każdy swój ruch, by nie popełnić najmniejszego błędu. Nasze wewnętrzne dziecko jest w nas cały czas. "To pierwsze lata życia ukształtowały dużą część naszej osobowości, wartości, to, w jaki sposób reagujemy emocjonalnie na ludzi i świat. Jednak te wczesne lata nie są wyłącznie miłe i niosące pozytywne wspomnienia. Są także pełne lęków, cierpienia i nierzadko traumatycznych wydarzeń."* Ala zrozumiała, że tylko spotkanie się z wewnętrznym dzieckiem da jej możliwość lepszego poznania siebie, wyleczenia dziecięcych ran i pozwoli lepiej poznać siebie, rozwiązać wiele wewnętrznych konfliktów i cieszyć się życiem. "Jeżeli chcesz jeszcze doświadczyć dziecięcej wolności, radości i spontaniczności, to nie ma znaczenia, ile teraz masz lat. Na odkrycie prawdziwego siebie, swojego JA, nigdy nie jest za późno. Zawsze jest czas na rozwiązanie problemów z dzieciństwa, na wyjaśnienie wewnętrznemu dziecku kwestii, których nie rozumie, a nigdy nie usłyszało wyjaśnień od bliskich. Pozwól mu na zabawę, kreatywność, radosny luz. Śmiej się razem z nim, kochaj je i pozwól mu kochać. Uzyskanie wolności wymaga podjęcia decyzji, że zaopiekujesz się swoim wewnętrznym dzieckiem i dasz mu to, czego potrzebuje. Zmienisz zachowania, nie będziesz już krytykować siebie, nie będziesz oceniać, wybaczysz. Wyruszasz w podróż, która może zaprowadzić cię bardzo daleko, dalej niż sam się spodziewasz." Do księgarń trafiła dzisiaj książka Alicji Grzesiak "Zatroszcz się o swoje wewnętrzne dziecko i odkryj swój potencjał" przybliżająca każdemu z nas ten niełatwy temat, którym są rany z przeszłości. Jest ona wartościowa ze względu na to, że zawiera nie tylko treści teoretyczne, ale także przykłady i ćwiczenia, które z pewnością staną się pomocne dla wielu z nas. Gorąco polecam. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Alicji Grzesiak "Zatroszcz się o swoje wewnętrzne dziecko i odkryj swój potencjał". Wydawnictwo Sensus POLECAMY:
POLECAMY:
NIE PRZESTAWAJ BYĆ SOBĄPsychokompetencje. AsertywnośćMartusiu, jak możesz babci odmówić? Musisz to zjeść! Skosztuj, jakie pyszne! Specjalnie dla Ciebie upieczone! Nie rozumiem, jak możesz się wciąż odchudzać! Znikasz w oczach kochana! Jak to, nie przyjedziecie do nas w Święta? Niemożliwe! Rozumiem, że teściowie też oczekują Waszej obecności, ale... rodziców ma się jednych. Wiem, że przemieszczanie się przez całą Polskę w złych warunkach pogodowych z maleństwem jest ciężkie, ale... może za rok spędzicie je u rodziców Kuby, a w tym roku będziecie z nami. Wiesz, te choroby ojca... kto wie, jak to będzie w przyszłym roku. Kochana, w weekend przyjeżdża Irek z rodziną do Kołobrzegu. Zrobisz coś pysznego i zaprosimy ich na kolację? Mogliby też przenocować u nas... Wiem, wiem... Pamiętam, że planowałaś wyjazd z Basią na koncert. Rozumiem, że czekałaś, ale... To mój bliski kumpel, a przecież trzeba dbać o relacje. Haniu, zdaję sobie sprawę, że jesteś zasypana pracą, ale wiem, że nikt nie zrobi tego tak dobrze jak Ty. Wiem, że Tobie mogę zaufać i będę spał spokojnie, że projekt został dopięty na ostatni guzik. Brzmi znajomo? Słyszałaś kiedyś od babci, mamy, męża, szefa takie słowa? Pamiętasz, jak przy rodzinnym stole byłaś wpędzana w poczucie winy, ulegałaś mężowi, bo przecież małżeństwo jest ważniejsze od dbania o własną higienę psychiczną. Wykonywałaś zadania, którymi byłaś zasypywana przez szefa, bo bałaś się utracić pracę. Ulegałaś nie raz. A potem jak się czułaś? Miałaś wrażenie, że pozwoliłaś na przekroczenie granic, że ktoś i jego samopoczucie oraz potrzeby były ważniejsze od Ciebie. Odwróciłaś się od siebie plecami, aby nie zrobić przykrości, by nie stracić pracy, by zrobić komuś przyjemność, by być lubianą. Czy było warto? Znalazłaś się kiedyś w podobnych sytuacjach? Z pewnością odpowiesz twierdząco. Większość z nas ma problem z asertywnością. Nie przejmuj się, jeżeli ulegasz innym. Ważne, by być tego świadomym i podjąć decyzję o zmianie. Asertywność to jedna z psychokompetencji, która jest jak pozostałe - takie jak np. komunikacja, kreatywność, krytyczne myślenie, zarządzanie sobą w czasie, autoprezentacja - potrzebna każdemu z nas. Kamil Zieliński - autor książki "Psychokompetencje.10 psychologicznych supermocy, które warto rozwijać" - napisał, że "człowiek zachowujący się asertywnie potrafi, nie raniąc innych, bezpośrednio, uczciwie i stanowczo wyrażać swoje uczucia, postawy, opinie i pragnienia. Robi to, respektując uczucia, postawy, opinie, prawa i pragnienia innych osób. Swobodnie i bez stresu wyraża swoje potrzeby, poglądy i odczucia. Broni siebie i swoich praw, uznając jednocześnie prawa innych."* Wielu z nas nie mówi NIE, bo nie chce zrobić przykrości, nie chce być egoistami, nie chce stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało… A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące różnie, ale mające ten sam sens: „Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej”. Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje. Kamil Zieliński w swojej najnowszej książce przypomina pięć praw asertywności według Herberta Fensterheima, które brzmią następująco: 1. Masz prawo do pełnego wyrażania siebie, swoich opinii, potrzeb i uczuć - dopóty, dopóki nie ranisz innych osób. 2. Masz prawo do zachowania swojej godności poprzez asertywne zachowanie, nawet jeśli rani to kogoś innego, dopóty, dopóki Twoje intencje nie są agresywne. 3. Masz prawo do przedstawiania innym swoich próśb dopóty, dopóki uznajesz, że druga osoba ma prawo odmówić. 4. Istnieją takie sytuacje między ludźmi, w których prawa nie są oczywiste. Zawsze jednak masz prawo do przedyskutowania tej sprawy z drugą osobą i wyjaśnienia jej. 5. Masz prawo do korzystania ze swych praw. Może warto zacząć od nich? Od uwierzenia w nie, a potem wprowadzania stopniowo w życie. Ważne, by uświadomić sobie jakie są nasze wartości, których powinny strzec nasze granice, których powinniśmy przez szacunek do samych siebie bronić. Kamil Zieliński przygląda się w swojej książce asertywności bliżej i między innymi pokazuje, jaka jest różnica pomiędzy zachowaniem agresywnym, uległym i asertywnych, opisuje, na czym polega pięciostopniowa obrona granic, zasady przyjmowania informacji zwrotnej, Model FUKO, Model SBI, techniki asertywne. Ale nie tylko bierze pod lupę temat asertywności. Próbuje zapoznać nas także z innymi psychokompetencjami o których nie uczyliśmy się w szkole, a które, jak napisał, "są NA MAKSA potrzebne każdemu, kto chce się odnaleźć i dobrze radzić sobie we współczesnym świecie."* Książka napisana jest w sposób przystępny dla każdego, a jej treści mogą ułatwić wielu osobom funkcjonowanie w codziennych sytuacjach, jakie niesie życie. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Kamila Zielińskiego "PSYCHOkompetencje.10 psychologicznych supermocy, które warto rozwijać". Wydawnictwo Onepress/Sensus POLECAMY:
TO JEST TWÓJ WYBÓRWpływ innych ludzi na nasze szczęścieTego dnia Ewa padała z nóg. Przekroczyła próg domu. Zrobiła sobie filiżankę gorącej kawy. Usiadła i zaczęła wracać myślami do swoich lat studenckich. Boże, drogi! Ileż to już czasu upłynęło? Ile w jej życiu się wydarzyło dobrego i złego. Ale nie o tym teraz chciała myśleć. Przed oczami miała Marię. Maria, Marysia… Kobieta, która przewijała się przez życie Ewy od dwudziestu lat. Poznała ją podczas studiów. Była ciocią jej koleżanki z roku. I pomimo różnicy wieku, pomimo upływu lat, pomimo tego, iż wiele znajomości gdzieś po drodze rozpadało się, ta jedna z niewielu przetrwała. Co prawda widywały się sporadycznie, ale z większą lub mniejszą częstotliwością rozmawiały przez telefon. Ewa siedząc w fotelu i popijając ulubione cappuccino znalazła niespodziewanie odpowiedź na pojawiające się często pytanie dotyczące trwałości tej znajomości. Rano wychodząc z poczty, gdzie odbierała list polecony natknęła się na Magdę. Dziesięć lat młodsza siostra jej przyjaciółki. Zgrabna, ładna, modnie ubrana, opalona. Ale coś psuło ten obraz. Chwila rozmowy wystarczyła, by zorientować się, co stanowiło rysę na tym pozornie ładnym obrazku. Magda z miną „zbitego psa” w ciągu chwili rozmowy poskarżyła się na swój los. Jest zmęczona, bo dzieci, praca, mąż wyjeżdżający w delegacje. Stwierdziła, że nic jej się już nie chce i ma już wszystkiego serdecznie dość. Po tym przelotnym spotkaniu Ewa czuła się, jakby ktoś nałożył na jej ramiona ciężarki. Boże, ile goryczy było w tej młodej, ślicznej dziewczynie. Biegnąc do pracy zastanawiała się, gdzie tkwi problem? Jest zdrowa, ma kochającego męża, śliczne dzieci, pracę, pieniądze. Niczego im przecież nie brakuje. A może… Może właśnie ten brak problemów jest powodem jej frustracji? Po pracy Ewa chciała zrobić drobne zakupy. Nie spieszyła się. W domu czekał jedynie kot. Dzieci na obozie sportowym, a mąż… odszedł z młodszą. Przechodząc powoli pomiędzy półkami poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. To był Tomek. Pięć lat temu zdiagnozowali u niego nowotwór. Operacja, chemia. Wydawało się, że wszystko będzie już dobrze. Ale niestety… Tomek wyznał, że nastąpił nawrót i lekarze rozłożyli ręce. Nie są już w stanie pomóc. Guz nieoperacyjny. Ewę przeszedł dreszcz. Słuchała, ale nogi się pod nią uginały. Starała się zrobić dobra minę, pocieszać. Ale Tomek tego nie oczekiwał. Szybko zmienił temat. Pytał o dzieci Ewy, o jej rodziców. Uśmiech, szczery uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jak to możliwe? Chyba wyczuł, że Ewa odczuwa pewien dysonans pomiędzy tym, co słyszy, a tym, co widzi. Dlatego patrząc jej głęboko w oczy, ze szczerością dziecka powiedział: „Wiesz, zaczynam doceniać rzeczy małe i cieszyć się tym, na co wcześniej nie zwracałem uwagi. Mówię Ci Ewa, nie przejmuj się drobiazgami". W oczach Tomka było tyle ciepła, tyle spokoju. Boże, skąd on czerpie tę siłę? To pytanie kołatało w głowie Ewy w drodze do domu. Gdy usiadło wieczorem w fotelu, przed oczami stanęła jej Maria. Dołączyła do galerii spotkanych tego dnia osób. Ten dzień, te rozmowy, jak się okazało miały przynieść odpowiedź na pytanie, dotyczące trwałości znajomości z Marią. Nieraz myślała, że to inteligencja, mądrość życiowa, poczucie humoru były magnesem przyciągającym? Ale dzisiaj zaczęła układać pewne elementy układanki w jedną całość. Przypomniała sobie, że parę tygodni wcześniej Maria zadzwoniła i wyznała, że nie jest w stanie zrozumieć postawy wielu osób. Wokół sami frustraci. Złość, niezadowolenie, gorycz… Rozsiewają wokół siebie aurę niezadowolenia. Powiedziała, że ucieka od takich ludzi, bo nie chce się taką stać. Wyznała Ewie, że jest jedną z nielicznych osób, z którymi utrzymuje kontakt, bo dzięki rozmowom z nią zaraża się pozytywną energią i naładowuje swoje akumulatory. Wówczas Ewa nie przywiązała większej wagi do tych sów. Teraz one brzmiały w sposób szczególny. Trzy tygodnie temu Maria dowiedziała się, że jej ukochany mąż ma nowotwór złośliwy. Ewę zaskoczyło jej podejście do tej tragedii. Nie było żalu do Pana Boga, pretensji do świata. Maria przekazując tę smutną informację, powiedziała, że stoi przed nią wyzwanie, musi wspierać męża, gdyż wyruszają wspólnie na wojnę i trzeba walczyć, by wygrać.
Ewa przypominając sobie tę rozmowę - w kontekście dzisiejszych przypadkowych spotkań - zrozumiała, jaka siła trzyma ją przy Marysi. Zrozumiała, że w życiu człowiek spotyka wielu malkontentów, którzy wokół siebie rozsiewają pretensje do całego świata. Ci ludzie nie są szczęśliwi i unieszczęśliwiają innych swoim podejściem do życia. Ewa, która zawsze uważała, że do szczęścia człowiekowi potrzebne jest tylko zdrowie, oczywiście to fizyczne, zmieniła zdanie. Zrozumiała, że tak samo ważny jak zdrowie fizyczne, jest zdrowy duch. Maria, Tomek to osoby, które pomimo ciężaru, miały w sobie radość. One wiedziały, że należy otaczać się ludźmi, którzy pokazują nam jasne strony, nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach. W życiu bowiem niezwykle ważne jest, jakimi ludźmi jesteśmy otoczeni. Badania prowadzone przez 20 lat w Framingham Heart Study, udowodniły, że osoby, które otoczone są szczęśliwymi ludźmi, same mają większe szanse na bycie szczęśliwymi. Wybór należy do nas :) *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |